Ebook: Przegląd Anarchistyczny nr 13 (jesień-zima) / 2012
Author: Damian Kaczmarek (red.), Piotr Laskowski, George Caffentzis, Harry Cleaver, Tiziana Terranova, Marc Bousquet, La Banda Vaga, Nic Beuret, Krystian Szadkowski, Piotr Kowzan, Gabriel Kuhn, Jarosław Urbański, M.M., Robert Bratkowski, Wojciech Duda, Aurelia Nowak, Agnieszka Kłos, Rafał Jakubowicz, Artur Konowalik, Tomasz Bajer, Stanisław Ruksza, Mikołaj Iwański, Ewa Mikina, David Graeber, Andrzej Grzybowski, Remigiusz Kasprzycki
- Tags: anarchizm
- Year: 2012
- Publisher: Oficyna Bractwa "Trojka"
- City: Poznań
- Language: Polish
- pdf
W wyodrębnionych obszarach rzeczywistości możemy często lepiej dostrzec procesy istotne ze społecznego i politycznego punktu widzenia. Łatwiej zauważamy ich wpływ na nasze codzienne życie. W tym numerze Przeglądu Anarchistycznego zajęliśmy się np. edukacją i piłką nożną. Prezentowane analizy dotyczące tych wątków były wynikiem wielomiesięcznej pracy redakcji, ale ta tematyczna koincydencja jest dziełem przypadku. Można jednak zapytać, co one mają ze sobą wspólnego? Od czasów antyku utrzymywało się przekonanie, które raz ujawniało się silniej, raz słabiej, że rozwój duchowo-intelektualny i fizyczny są ze sobą tożsame. Czasami twierdzi się, że dopiero klasycyzm w XVIII w. zmienił to nastawienie, kiedy zaczęto forsować myśl, że obie te sfery ludzkiego życia nie mają ze sobą, lub nie muszą mieć, nic wspólnego. Moglibyśmy w tym miejscu przywołać Michela Foucault, pisać o biopolityce, postrzeganiu ciała jako mechanizmu, o musztrze, dyscyplinie i tak dalej, ale przejdźmy jednak do zasadniczego problemu, jaki stawiamy w tym numerze Przeglądu…: co w kapitalistyczno-państwowym systemie znaczy rozwój duchowo-intelektualny i fizyczny? Gdzie w tej podporządkowanej rynkowi pracy, komercjalizacji, zasadzie zysku „przestrzeni” jest miejsce dla indywidualnego rozwoju? W szkołach poddaje się nas ćwiczeniom przystosowawczym do określonych wymogów ekonomicznych, elastycznej pracy na „śmieciowych” warunkach. Sport, zwłaszcza stadion, ma być miejscem biernego spędzania czasu, które bynajmniej nie rozwijają w nas ani duchowej, ani cielesnej tężyzny. Jak mówi kibic Lecha Poznań w publikowanym wywiadzie, popcorn i coca-cola stają się synonimem sportu, zupełnie tak jak w Multikinie. Z drugiej strony dostrzegamy, że nie jesteśmy bierną masą i zarówno w murach uczelni, jak też na stadionach wybuchają konflikty społeczne. Pomimo wielu zasadniczych różnic, podstawą obu jest sprzeciw wobec uniformizującej zasady rynku i państwa. Naszą fizyczną i intelektualną aktywność władza stara się ograniczyć i dostosować do nie naszych potrzeb.
Według zasady „dziel i rządź” elity przeciwstawiają dziś „wykształciuchów” „kibolom”, aby w ten sposób zastąpić dyskusję na temat kryzysu ekonomicznego i braku legitymizacji post-solidarnościowej władzy, debatą o „plemiennych waśniach”. Odwrócenie uwagi od systemowych, w tym potransformacyjnych przyczyn zapaści, staje się kluczowym ideologicznym problemem dzisiejszych rządów, chroniących interesy biznesu kosztem zwykłych obywateli, pracowników, studentów i kibiców. By wymknąć się spod tych narzucanych podziałów trzeba wyjść poza stadion i mury uczelni.
Z drugiej strony zastanawiające jest jak wiele środowisk badawczych, akademickich kompletnie nie dostrzegło fenomenu ruchu kibicowskiego. Zamiast badać go – politolodzy, socjolodzy, antropolodzy kulturowi itd. – zajmują się problemami dawno już przebrzmiałymi, a jednocześnie z politycznego i metodologicznego punktu widzenia bezpiecznymi. To w najlepszym przypadku jest jałowym powtarzaniem przebrzmiałych tez, a w najgorszym pójściem na akademicką łatwiznę. Przypadek ten jest jeszcze jednym dowodem na kryzys nie tylko edukacyjny, ale też badawczy dzisiejszych nauk społecznych, które nie potrafią właściwie zdiagnozować sytuacji, zająć się problemami, które ujawniają nam się w sposób gwałtowny i niezaprzeczalny. Tak zwani naukowi eksperci nazbyt często oferują sztampowe wyjaśnienie w ad hoc kręconych przez media głównego nurtu „setkach” (wypowiedziach mających z założenia trwać nie dłużej niż 100 sekund). Rzucone przed kamerą proste interpretacje nie mogą jednak zastąpić rzetelnej debaty. Uniwersytety przestały być (czy kiedykolwiek były?) areną otwartą na tego typu dyskusje. Stały się jedynie miejscem koncentracji młodej siły roboczej intelektualnie jedynie molestowanej. Podobną rolę spełniają stadiony, tylko nadzór przybrał postać bezpośredniej, policyjnej kontroli. Narzędzia molestowania są inne.
Innym „odstręczającym” tematem dla przedstawicieli nauk humanistycznych są więzienia. Zajmowanie się nimi nie przynosi faktycznie żadnego splendoru. Inna to sytuacja od tej, jaka zaistniała w latach 80. Osadzeni w więzieniach przedstawiciele opozycji, czasami ludzie związani ze światem nauki, kiedy wychodzili na zewnątrz, wynosili ze sobą bagaż doświadczeń i przeżyć, które znalazły potem odzwierciedlenie w większym zainteresowaniu tą problematyką. Brutalność i tragizm osadzonych, samowola więziennych władz, egzystencjalne doświadczenie osamotnienia i ubezwłasnowolnienia, stały się udziałem małej wprawdzie, ale czasami wpływowej, zaangażowanej politycznie opozycji. Była ona bardziej wrażliwa na to co się dzieje za kratami. Oczywiście nie wszyscy. Część przejawiała niewzruszoną wzgardę dla „kryminalistów”.
Ostatecznie transformacja wywołała nadzieję na odzyskanie wolności wśród tych, którzy pozostali za murami polskich więzień. Opozycja zdawała się obiecywać, że więzienia nigdy nie będą traktowane jak za PRL, że nie będą stanowiły kary za najbłahsze nawet przewinienia. Obiecano, że wielu osadzonych opuści mury więzień i nigdy tam nie wróci. Pierwszym złamaniem tego przyrzeczenia było rozprawienie się przez rząd Mazowieckiego z buntami w więzieniach, które wybuchły po tym jak „solidarnościowe” władze uchwaliły amnestię, która nie obejmowała szeregu osadzonych. W latach 90. faktycznie za kratami przebywało średniorocznie zdecydowanie mniej osób, niż w ostatnich dwóch dziesięcioleciach PRL-u. Szybko się to jednak zmieniło i praktycznie dziś liczba osadzonych wróciła do poziomu sprzed wielu lat. W tym wydaniu Przeglądu… znajdziemy szereg artykułów krytycznych omawiających kwestie więziennictwa, zarówno z perspektywy socjologicznej jak też interwencji artystycznej, a także – co najważniejsze – samych osadzonych.
Nurt artystyczny jest w tym numerze szeroko reprezentowany – jak nigdy do tej pory. Omawiamy tu wiele kwestii związanych z funkcjonowaniem sztuki w praktyce, jej zaangażowaniem. Prezentujemy niejedną realizację. Pytamy jeszcze raz o jej awangardowe źródła. Dziś artysta wydaje się być niczym więcej niż tylko „robotnikiem sztuki”, działającym na garnuszku państwa i bogatych prywatnych sponsorów. To jednak w niczym nie umniejsza jego roli, problem polega na tym, iż nie wszyscy i nie zawsze potrafią ją przekroczyć! Robotnik odzyskuje kontrolę nad swoim życiem, nad warunkami własnego indywidualnego rozwoju – duchowego, intelektualnego i fizycznego – poprzez zaprzeczenie swojej pozycji robotnika, kiedy orzeka, że robotnikiem być nie chce. Nie chce się ograniczyć duchowo, intelektualnie i fizycznie do wymogów narzucanych przez zakład pracy: stania godzinami za ladą, przy taśmie produkcyjnej, za klawiaturą komputera, w niewygodnych pozycjach, działania pod presją stresu, myślenia ciągle o pracy w jej trakcie i wówczas, kiedy teoretycznie ma czas wolny. Co to jednak oznacza dla „robotnika czy robotnicy sztuki”? Kiedy wychodzą poza ograniczenia narzucane im przez „zakład pracy”: galerię, mecenasów, urzędy, uczelnie itd? Kiedy zaczynają robić to, co faktycznie chcą robić, co uważają za ważne ze społecznego i własnego punktu widzenia? Kiedy stają się robotnikami i robotnicami naprawdę wolnymi i twórczymi?
Uniwersytety, stadiony, więzienia, galerie, zakłady pracy – to poszczególne przejawy kapitalistycznej i państwowej machiny, która mieli nasze życia
Według zasady „dziel i rządź” elity przeciwstawiają dziś „wykształciuchów” „kibolom”, aby w ten sposób zastąpić dyskusję na temat kryzysu ekonomicznego i braku legitymizacji post-solidarnościowej władzy, debatą o „plemiennych waśniach”. Odwrócenie uwagi od systemowych, w tym potransformacyjnych przyczyn zapaści, staje się kluczowym ideologicznym problemem dzisiejszych rządów, chroniących interesy biznesu kosztem zwykłych obywateli, pracowników, studentów i kibiców. By wymknąć się spod tych narzucanych podziałów trzeba wyjść poza stadion i mury uczelni.
Z drugiej strony zastanawiające jest jak wiele środowisk badawczych, akademickich kompletnie nie dostrzegło fenomenu ruchu kibicowskiego. Zamiast badać go – politolodzy, socjolodzy, antropolodzy kulturowi itd. – zajmują się problemami dawno już przebrzmiałymi, a jednocześnie z politycznego i metodologicznego punktu widzenia bezpiecznymi. To w najlepszym przypadku jest jałowym powtarzaniem przebrzmiałych tez, a w najgorszym pójściem na akademicką łatwiznę. Przypadek ten jest jeszcze jednym dowodem na kryzys nie tylko edukacyjny, ale też badawczy dzisiejszych nauk społecznych, które nie potrafią właściwie zdiagnozować sytuacji, zająć się problemami, które ujawniają nam się w sposób gwałtowny i niezaprzeczalny. Tak zwani naukowi eksperci nazbyt często oferują sztampowe wyjaśnienie w ad hoc kręconych przez media głównego nurtu „setkach” (wypowiedziach mających z założenia trwać nie dłużej niż 100 sekund). Rzucone przed kamerą proste interpretacje nie mogą jednak zastąpić rzetelnej debaty. Uniwersytety przestały być (czy kiedykolwiek były?) areną otwartą na tego typu dyskusje. Stały się jedynie miejscem koncentracji młodej siły roboczej intelektualnie jedynie molestowanej. Podobną rolę spełniają stadiony, tylko nadzór przybrał postać bezpośredniej, policyjnej kontroli. Narzędzia molestowania są inne.
Innym „odstręczającym” tematem dla przedstawicieli nauk humanistycznych są więzienia. Zajmowanie się nimi nie przynosi faktycznie żadnego splendoru. Inna to sytuacja od tej, jaka zaistniała w latach 80. Osadzeni w więzieniach przedstawiciele opozycji, czasami ludzie związani ze światem nauki, kiedy wychodzili na zewnątrz, wynosili ze sobą bagaż doświadczeń i przeżyć, które znalazły potem odzwierciedlenie w większym zainteresowaniu tą problematyką. Brutalność i tragizm osadzonych, samowola więziennych władz, egzystencjalne doświadczenie osamotnienia i ubezwłasnowolnienia, stały się udziałem małej wprawdzie, ale czasami wpływowej, zaangażowanej politycznie opozycji. Była ona bardziej wrażliwa na to co się dzieje za kratami. Oczywiście nie wszyscy. Część przejawiała niewzruszoną wzgardę dla „kryminalistów”.
Ostatecznie transformacja wywołała nadzieję na odzyskanie wolności wśród tych, którzy pozostali za murami polskich więzień. Opozycja zdawała się obiecywać, że więzienia nigdy nie będą traktowane jak za PRL, że nie będą stanowiły kary za najbłahsze nawet przewinienia. Obiecano, że wielu osadzonych opuści mury więzień i nigdy tam nie wróci. Pierwszym złamaniem tego przyrzeczenia było rozprawienie się przez rząd Mazowieckiego z buntami w więzieniach, które wybuchły po tym jak „solidarnościowe” władze uchwaliły amnestię, która nie obejmowała szeregu osadzonych. W latach 90. faktycznie za kratami przebywało średniorocznie zdecydowanie mniej osób, niż w ostatnich dwóch dziesięcioleciach PRL-u. Szybko się to jednak zmieniło i praktycznie dziś liczba osadzonych wróciła do poziomu sprzed wielu lat. W tym wydaniu Przeglądu… znajdziemy szereg artykułów krytycznych omawiających kwestie więziennictwa, zarówno z perspektywy socjologicznej jak też interwencji artystycznej, a także – co najważniejsze – samych osadzonych.
Nurt artystyczny jest w tym numerze szeroko reprezentowany – jak nigdy do tej pory. Omawiamy tu wiele kwestii związanych z funkcjonowaniem sztuki w praktyce, jej zaangażowaniem. Prezentujemy niejedną realizację. Pytamy jeszcze raz o jej awangardowe źródła. Dziś artysta wydaje się być niczym więcej niż tylko „robotnikiem sztuki”, działającym na garnuszku państwa i bogatych prywatnych sponsorów. To jednak w niczym nie umniejsza jego roli, problem polega na tym, iż nie wszyscy i nie zawsze potrafią ją przekroczyć! Robotnik odzyskuje kontrolę nad swoim życiem, nad warunkami własnego indywidualnego rozwoju – duchowego, intelektualnego i fizycznego – poprzez zaprzeczenie swojej pozycji robotnika, kiedy orzeka, że robotnikiem być nie chce. Nie chce się ograniczyć duchowo, intelektualnie i fizycznie do wymogów narzucanych przez zakład pracy: stania godzinami za ladą, przy taśmie produkcyjnej, za klawiaturą komputera, w niewygodnych pozycjach, działania pod presją stresu, myślenia ciągle o pracy w jej trakcie i wówczas, kiedy teoretycznie ma czas wolny. Co to jednak oznacza dla „robotnika czy robotnicy sztuki”? Kiedy wychodzą poza ograniczenia narzucane im przez „zakład pracy”: galerię, mecenasów, urzędy, uczelnie itd? Kiedy zaczynają robić to, co faktycznie chcą robić, co uważają za ważne ze społecznego i własnego punktu widzenia? Kiedy stają się robotnikami i robotnicami naprawdę wolnymi i twórczymi?
Uniwersytety, stadiony, więzienia, galerie, zakłady pracy – to poszczególne przejawy kapitalistycznej i państwowej machiny, która mieli nasze życia
Download the book Przegląd Anarchistyczny nr 13 (jesień-zima) / 2012 for free or read online
Continue reading on any device:
Last viewed books
Related books
{related-news}
Comments (0)